Tactic to dość młody
gracz na rynku, ale wykrawający w torcie planszówkowym coraz
większy kawałek. Katalog produktów, który oferuje na ten rok,
jest naprawdę imponujący. Od ponad dwóch lat polskim oddziałem
zarządza Henryk Stokłosa, dla którego gry planszowe to nie tylko
sposób na życie, ale też ogromna pasja.
„Świat Zabawek”:
Czy często gra Pan w planszówki? Do których tytułów sięga Pan
najczęściej?
Henryk Stokłosa: –
Staram się jak najczęściej. Zwykle testuję z dziećmi nowe
pozycje naszego wydawnictwa. W te, które najbardziej przypadną im
do gustu, grywamy częściej.
Z kim ze świata
polityki czy biznesu zagrałby Pan w ulubioną grę?
– Gra powinna sprawiać
przyjemność. Ważna jest zatem osobowość partnerów, a nie ich
nazwiska. Z drugiej strony są gry, przy których można lepiej
poznać inne osoby. Myślę, że partyjka „Mölkky” z szefami
kilku największych partii politycznych pomogłaby mi zdecydować, na
kogo głosować w kolejnych wyborach.
Jakimi kryteriami
kieruje się Pan, wybierając grę do swojej oferty? Co jest sercem
planszówki?
– Mam to szczęście,
że w naszej firmie są osoby znające się na grach dużo lepiej ode
mnie. Ufam im całkowicie, jeśli chodzi o jakość, mechanikę gier.
Otrzymane od nich propozycje przepuszczam przez filtr swojej intuicji
i znajomości rynku. Chętnie słucham też opinii innych, no i
(jeśli chodzi o gry dla młodszych odbiorców) uważnie obserwuję
reakcje moich dzieci, którym staram się podsuwać do testowania
kolejne tytuły. Sercem planszówki jest nieuchwytne coś, co
sprawia, że do danego tytułu z chęcią powraca się nawet po
długiej przerwie. Staramy się, żeby wszystkie nasze gry miały
takie „serce”.
Którego autora gier
najbardziej Pan ceni?
– Najbardziej cenię
bezimiennych i zwykle zbiorowych twórców gier powszechnie znanych i
wciąż chętnie grywanych na całym świecie, jak szachy, brydż,
kalaha czy backgammon. Jeśli jednak musiałbym wymienić jedno
współczesne nazwisko, to z pewnością byłby to Reiner Knizia.
Wielu twórcom udaje się tworzyć dobre gry, ale tylko nieliczni,
tak jak on, wymyślając ich tak wiele, nie zwykli schodzić poniżej
bardzo przyzwoitego poziomu.
Film, który ostatnio
wywarł na Panu największe wrażenie…
– Jestem rzadkim
gościem w kinach, więc siłą rzeczy wartościowe, ale raczej nie
nowe filmy oglądam głównie w telewizji. Jakiś czas temu czytałem
książkę, a niedawno miałem okazję zobaczyć film pt. „Kwiat
pustyni”. Przejmującą historię o ważnych społecznie
problemach, ale i o sile drzemiącej, jak wierzę, w każdym z nas.
Bez jakiej rzeczy w
podróży nie może się Pan obyć?
– Coraz trudniej jest
mi wyobrazić sobie podróż bez prawa jazdy i karty kredytowej.
Jednocześnie coraz bardziej tęsknię za wyjazdami bez tych kawałków
plastiku w kieszeni.
Jak spędza Pan wolny
czas?
– Rodzina, sport,
podróże i przyjaciele to moje największe pasje. Mam to szczęście,
że można je ze sobą łączyć.
Jakim mottem kieruje
się Pan w życiu?
– Trudno bez popadania
w patos wskazać jedną myśl przewodnią. Bardzo zapadła mi jednak
w pamięć zwrotka poznanego jeszcze w podstawówce wiersza „Odys”
Leopolda Staffa:
„O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść
śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się
chciało”.
Trudno byłoby mi
znaleźć sentencję, która wierniej opisywałaby moje podejście do
życia.
Kim chciał Pan zostać,
będąc dzieckiem? O jakim zwodzie zawsze Pan marzył i czy te
marzenia pokrywają się choć trochę z tym, co Pan robi obecnie?
– Zawsze chciałem, aby
moja praca była związana ze sportem, z aktywnym i zdrowym sposobem
spędzania czasu. Myślę, że w dużej części to mi się udało.
Gry, tak jak sport, też są związane z rywalizacją,
współzawodnictwem. Też pozwalają poznawać nowe wartościowe
osoby. Jeśli dodam do tego, że bardzo ważnym obszarem działalności
naszej firmy są zręcznościowe gry plenerowe, to satysfakcja może
być niemal absolutna.
Co w ostatnim czasie
wywołało u Pana uśmiech na twarzy?
– Na co dzień uśmiech
na mojej twarzy wywołują moje dzieci. Zarówno te starsze, z coraz
bardziej wysublimowanym poczuciem humoru, jak i najmłodszy
pięciolatek, którego niezamierzone często gafy są źródłem
powszechnej wesołości.
Najważniejszy
moment/wydarzenie w Pana karierze w ciągu ostatnich miesięcy?
– Pracuję w Tacticuu
nieco ponad dwa lata i jest to czas samych „najważniejszych”
momentów. Stworzenie polskiego oddziału naszej firmy, pierwsi duzi
partnerzy handlowi, nowe gry, nowe licencje. Wszystko to następuje
po raz pierwszy i świadczy o osiąganiu kolejnych, coraz wyższych
pułapów, ale jednocześnie jest motywacją do dalszych starań.
Czym jest dla Pana
praca?
– Staram się, aby była
możliwie przyjemnym i ciekawym sposobem zarabiania pieniędzy.
Praca, szczególnie na stanowisku kierowniczym, zajmuje nie tylko
większą część dnia, ale i zaprząta umysł po jej zakończeniu.
Cieszę się, że wciąż mnie pasjonuje, nie pochłaniając jednak w
całości.
Co stanowi fundament
firmy, którą Pan zarządza?
– Wzajemne zaufanie,
rodzinna atmosfera i profesjonalizm w traktowaniu swoich zadań.
Co chciałby Pan robić
za kilka/kilkanaście lat?
– To, co w danym
momencie będzie mnie pasjonowało. Nie mam nic przeciwko temu, aby
nadal było to związane z grami…
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna
Wakulak